CETA, czyli umowa regulująca handel z Kanadą, budzi skrajne emocje i pewnie jeszcze długo będzie budziła. Przynajmniej do czasu jej ratyfikacji przez wszystkie – właśnie, czy aby na pewno? – kraje członkowskie Unii Europejskiej. Proces ten może potrwać nawet kilka lat.
Z jednej strony trudno się dziwić tym, którzy nie wierzą w zapewnienia unijnych biurokratów o samych błogosławieństwach onego porozumienia, skoro owi biurokraci mają blade pojęcie o zawartości liczącego ponad 1600 stron dokumentu. Z drugiej mam nieodparte wrażenie, że wrzawa medialna towarzysząca podpisaniu umowy zrodziła strachy/obawy/mity/spekulacje (niepotrzebne skreślić;) chyba jednak nie do końca uzasadnione. Jedno nie ulega kwestii: dzięki CETA handel z Kanadą zostanie uwolniony z ograniczeń celnych – 99 procent ceł w wymianie dwustronnej ma przestać obowiązywać!
Temat roztrząsaliśmy na rozmaite sposoby, przyglądając się wszelkim „za i przeciw”. No, może nie wszelkim, ale tym najgłośniejszym w publicznej dyskusji. Chętnych odsyłam do innych wpisów na blogu, zahaczających o CETA, które w założeniu miały jakoś usystematyzować zagrożenia i korzyści:
Póki co, na zawarcie umowy, regulującej handel z Kanadą zgodę wyraził Parlament Europejski. Czas na parlamenty narodowe państw członkowskich. W związku z tym ogólnoeuropejskie bicie na alarm zyska lokalne (tzn inne w każdym kraju unijnym) oblicze.
Wątpliwości co do kosztów i opłacalności tej umowy i jej wejścia w życie, a potem oddziaływania na lokalne rynki pracy (szacunki – nie wiem na podstawie jakiej metodologii przyjęte – pewnej głośnej organizacji samorządowej mówią o uszczupleniu 200 tysięcy miejsc pracy), na rolnictwo i drobną przedsiębiorczość, a także relacje rządy – korporacje, długo nie znikną z przestrzeni medialnej. Zwłaszcza, że rzecz dotyczy dokumentu, napisanego zawiłym prawniczym slangiem. Dokumentu, który mało kto przeczytał.
Osobiście, a i SEAOO.COM jako spedytor morski, chcielibyśmy ufać, że umowa ułatwiająca handel z Kanadą nie ma na celu zniszczenie europejskiego, rozdrobnionego rolnictwa ani narażenia państw na gigantyczne odszkodowania w sporach z korporacjami. Urzędnicy byliby aż tak pozbawieni wyobraźni?! Obstaję przy tym, że wymiana handlowa zyska po zniesieniu ceł, a dla polskich eksporterów szerzej otworzy się atrakcyjny rynek zbytu. Do tego będący przyczółkiem do ekspansji na jeszcze bardziej atrakcyjny: amerykański 🙂
Brak komentarzy