Dla mnie osobiście, jako piwowara domowego, najważniejsze są nuty. W piwach pszenicznych cytrusowe i goździkowe nuty. Inni nie wyobrażają sobie śpiewników bez zapisów nutowych. Okazuje się, że polskie nuty na eksport rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. To chyba ci, którzy o muzyce myślą z… nutką nostalgii.
W dobie bezpłatnych programów komputerowych do edycji nut, to, że są jeszcze amatorzy ich zapisów w postaci rękopisów i drukowanej wersji, zakrawa na cud. Tacy ludzie leją miód na moje serce. Przeczuwam podskórnie, że to co, elektroniczne albo produkowane na masową skalę i wedle jednej sztancy stanie się passe, a do łask wróci to, co dobre i sprawdzone, choć być może uznawane… za anachroniczne.
Częścią tego zjawiska mogą stać się na przykład rękopiśmienne zapisy nutowe. Nie wiem jaką popularnością cieszą się w Polsce, ale podobno za naszą zachodnią granicą melomani łykają je jak pelykany… (jak mawiał klasyk;)). Otóż według wiarygodnych danych z 2015 roku ich eksport do Niemiec w ujęciu wartościowym wyniósł 4,7 miliona złotych. Chyba całkiem sporo, jak na ten rynek, nie?
Status ojczyzny Fryderyka Chopina w końcu zobowiązuje 😉 Podobno trend wzrostowy wykazuje również eksport do Stanów Zjednoczonych, Chin i Japonii. Zwłaszcza kierunek azjatycki wydaje się perspektywiczny, zważywszy na uczucie, jakim melomani stamtąd darzą naszego wybitnego kompozytora.
W związku z obchodzonymi niedawno świętami Bożego Narodzenia, nasuwa się refleksja: a dlaczego nie polskie kolędy, uchodzące wszak, przynajmniej w naszym mniemaniu, za najpiękniejsze na świecie? Eksport rodzimego „Lulajże, Jezuniu” czy „Wśród nocnej ciszy” z zapisem nutowym na przykład do Kraju Kwitnącej Wiśni to byłoby coś… Nie mówiąc o Japończyku, nucącym pod nosem nasze świąteczne pieśni. Chyba jednak za bardzo popuszczam wodze fantazji. W końcu większość populacji sympatycznych Azjatów to jednak shintoiści. Więc ten rynek może nie być zanadto atrakcyjny. Ale już całą Amerykę Łacińską, śpiewającą polskie kolędy w języku hiszpańskim jestem sobie w stanie wyobrazić.
Brak komentarzy