Polski eksport mrożonek to absolutna europejska, ba! światowa, czołówka. Spośród krajów Unii Europejskiej więcej eksportuje ich jedynie Belgia, ale nasi producenci sukcesywnie nadrabiają dystans. A że rosyjskie embargo wciąż obowiązuje, a do tego rośnie kurs dolara wobec złotówki (Eksport do USA – sprzyjający kurs dolara), zewnętrzne warunki skłaniają do szukania innych, alternatywnych rynków zbytu. Znaczący potencjał tkwi zwłaszcza w Ameryce Północnej.
Przytoczmy tylko dane, wiarygodne dane Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. W strukturze światowego eksportu mrożonych owoców – prym w przypadku Polski wiodą truskawki i maliny – zajmujemy pierwsze miejsce, przed Chinami z udziałem 13,5%. Z kolei w statystyce mrożonych warzyw plasujemy się na najniższym stopniu podium – za Belgią i Chinami z 5-procentowym udziałem w globalnym eksporcie. O tak dobrą lokatę „postarały się” przede wszystkim nasze poczciwe kalafiory, brokuły, fasolka i groszek. Co ciekawe, aż 60% rodzimej produkcji mrożonek trafia na eksport. Zdecydowana większość na rynek wewnętrzny, unijny, wolny od ograniczeń celnych.
Być może właśnie bariery handlowe są jedną z przyczyn, dla których eksport mrożonek za ocean stanowi odsetek daleki przez polskich producentów od oczekiwanego. Przykładowo, w 2013 roku, na sprzedaży warzyw mrożonych do Stanów Zjednoczonych zarobili 5,6 mln USD, a do Kanady – 2,6 mln USD. Patrząc na potencjał tych rynków, liczby nie rzucają na kolana. Zważywszy jednak, że amerykański konsument ceni sobie ponoć jakość i niską cenę, co akurat gwarantują polskie wyroby, eksport mrożonek z naszego kraju wydaje się mieć dobre perspektywy.
Problemem dla polskich eksporterów mogą być nawet nie stawki celne, a utrudnienia handlowe i przepisy wymuszające posiadanie rozmaitych certyfikatów i zaświadczeń. Ale w końcu od czego macie seaoo.com i airoo.com. Możemy zaoferować coraz więcej 🙂
Wyceń eksport do USA:
Brak komentarzy