Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział, że bezzałogowe pojazdy lotnicze mogą podbić rynek transportu, to w taką tezę uwierzyliby zapewne tylko pisarze, naukowcy-wizjonerzy, czy reżyserzy science-fiction. Czasy się jednak zmieniają, a szalone wizje powoli stają się prawdą.
Największe firmy już od lat testują rozwiązania, w których drony grają główną rolę. Na razie największą skalę osiągają testy uwzględniające transport detaliczny, czy dostarczaniu przesyłek. Nie znaczy to, że globalny rynek i długodystansowy przewóz towarów nie przewidują usług związanych z bezzałogowymi urządzeniami. Wręcz przeciwnie.
Dlaczego właśnie drony?
Przed rozpoczęciem rozważań dotyczących dronów, należy zaznaczyć, że nie mówimy o maszynach, które znamy z lokalnego nieba. Bezzałogowe samoloty, które mają przewozić ciężkie towary na duże odległości w niczym nie przypominają urządzeń z podczepionymi kamerami, czy aparatami. Jedynym czynnikiem wspólnym jest brak osoby, która bezpośrednio steruje „pojazdem”.
Drony bezzałogowe do transportu ciężkich towarów na duże odległości są w fazie testów. Ich zalety są ogromne. Po pierwsze – do zera minimalizują ryzyko utraty ludzkiego zdrowia lub życia. Jakiekolwiek wypadki powodują, że strata w towarze i urządzeniu jest najczęściej pokrywana przez ubezpieczyciela, bez konieczności wypłaty ogromnych odszkodowań. Kolejną zaletą dronów jest obniżenie kosztów transportu. Bezzałogowiec nie potrzebuje sporej załogi i pilotów.
Z pewnością zaletą pojazdów powietrznych, bezzałogowych jest też ich możliwość dotarcia do celu. Niekiedy takie urządzenia mogą lądować w miejscach, które są nieosiągalne dla standardowych maszyn.
Nie ma róży bez kolców – taki transport ma swoje wady
Oczywiście, drony nie są rozwiązaniem pozbawionym wad. Największą jest koszt samych urządzeń, które na razie osiągają niebotyczne kwoty. Kolejną jest konieczność dostosowania centrum zarządzania transportem do lotów bezzałogowych. W obecnej sytuacji technologicznej nie ma też pewności, że dron nie spowoduje tragedii. Ewentualny upadek bardzo ciężkiej maszyny na miasto mógłby skończyć się ogromną katastrofą.
Pamiętajmy też, że bezzałogowa maszyna może mieć mniej precyzyjne określenie celu, a ewentualne usterki mogą kończyć się natychmiastową utratą całego potrzebnego sprzętu. Nie jest też tak, że drony nie potrzebują ludzi – konieczni są specjalnie wykwalifikowani pracownicy, którzy potrafią obsługiwać, programować i naprawiać bezzałogowe samoloty.
Na bardzo dalekie (np. transatlantyckie) loty nie pozwala jeszcze technika. Warto jednak zaznaczyć, że już dziś testowane są drony, które potrafią przewozić bardzo ciężkie ładunki (z samochodami włącznie). Transport dronami musiałby być również odnotowany przez rządy. Ustawy wielu państw nie pozwalają na bezzałogowe loty komercyjne. Powietrzny ruch międzynarodowy również nie przewiduje jeszcze takiej możliwości (a już na pewno nie na szeroką skalę).
Czy ludzie mogą czuć się zagrożeni?
Odpowiedź jednoznacznie brzmi: nie. Przynajmniej przez kilka najbliższych dekad. Bezzałogowe samoloty mogą być co najwyżej uzupełnieniem dla transportu lotniczego. Tradycyjna forma transportu, wspierana przez możliwości dronów to na tę chwilę rozwiązanie docelowe, nad którym firmy bardzo pracują.
Póki co widać, że drony mogą pomóc w przeładunku towarów, czy przewozie końcowym. Ich rola może się oczywiście rozszerzyć, ale ten proces potrwa z pewnością jeszcze długie lata.
Brak komentarzy