Eksport do Finlandii – towary najbardziej „chodliwe”
Mam sentyment do Finów i ich kraju. Nie wiem dokładnie, dlaczego… Odkąd pamiętam, kiedy odbywała się międzynarodowa rywalizacja hokeistów, zawsze ściskałem kciuki za Suomi. Mimo ich zimnokrwistości, są jednak jakoś sympatyczni, nienarzucający się. Może to jest przyczyna. Tak czy owak – zdaje się, że w tych uczuciach nie jestem odosobniony, bo rodzimi przedsiębiorcy również zagięli na nich parol. Od kilku lat eksport do Finlandii sukcesywnie rośnie, a w 2016 roku w stosunku do poprzedniego – nawet plus 13 procent.
Według danych ichniego Urzędu Celnego, polski eksport do Finlandii wyniósł w ubiegłym roku prawie 1,6 miliarda euro, podczas gdy import zamknął się kwotą 1,41 miliarda euro. Zatem bilans dodatni. Warto też zwrócić uwagę na dynamikę wzrostu: jeszcze trzy lata wcześniej wartość wywozu kształtowała się poziomie 1,318 miliarda (tendencja odwrotna niż w relacjach z innym krajem skandynawskim, o czym uprzejmie donosimy we wpisie Eksport do Norwegii – spożywka!). Wszystkie te zestawienia wydają się całkiem przyzwoite jak na skromny potencjał demograficzny naszych północnych sąsiadów przez Bałtyk. No to rzut oka na strukturę eksportu:
- Maszyny, urządzenia i sprzęt transportowy (to w ujęciu wartościowym, prawie jedna trzecia eksportu), w szczególności aparatura i urządzenia elektryczne
- Rudy metali i złom
- Produkty metalowe
Co ciekawe, piątą lokatę w tym zestawieniu okupuje kategoria „produkty medyczne i farmaceutyczne” (prawie 80 milionów euro w zeszłym roku). Wziąwszy pod uwagę, że sympatyczni Finowie, zgodnie z danymi Eurostatu, są jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw Europy, można domniemywać, że rynek Kraju Tysiąca Jezior to dla polskiego przemysłu farmaceutycznego, szukającego nowych pól ekspansji, potencjalna żyła złota.
Ponadto eksport do Finlandii i w ogóle wymianę handlową z tym krajem prowadzić relatywnie łatwo, ponieważ funkcjonują serwisy i firmy spedycyjne, obsługujące trasę z Gdyni właśnie do portów fińskich.
Mam jednak nadzieję, że mimo nieodwracalnego procesu starzenia, fińscy hokeiści wciąż będą się liczyć w międzynarodowej rywalizacji na tyle choćby, by od czasu do czasu utrzeć nosa Rosjanom albo Szwedom.
Nigdy nie pomyślałbym że złom jest tak chętnie importowany przez Finów. Daje to sporo ciekawych możliwości. Muszę to głębiej przemyśleć.