Trudno mi zaakceptować wizję świata futbolu, którego centrum przenosi się z Europy na Wschód. Choć z drugiej strony ambicje petro-szejków wydają się nieposkromione. Tak jak Chińczyków, którzy za niemłodego już przecież Cristino Ronaldo zaoferowali ponoć Realowi Madryt horrendalną kwotę 300 milionów euro. Futbolowy boom, jak się okazuje, można wykorzystać na różne sposoby. A jeśli dołoży się do tego innowacyjne rozwiązania, to eksport do Chin i – szerzej – na Wschód, piłkarskich gadżetów może stać się w najbliższych latach prawdziwą żyłą złota.
Piłkarski środek ciężkości przeniesie się do Chin? Taką nadzieję mają tamtejsi decydenci, którzy europejskim gwiazdom, i to nie tylko tym w futbolowym „wieku emerytalnym”, oferują coraz korzystniejsze warunki finansowe. Przykład? 28-letni reprezentant Brazylii, Ramires, który występy w Chelsea przedłożył na azjatyckie pieniądze. Za sezon gry w klubie, którego 99,9 proc. Europejczyków nie byłoby w stanie zapamiętać przez pięć minut, zainkasuje 10 milionów euro. Eksport do Chin piłkarzy rozwija się i znajduje się dopiero na fali wznoszącej. Ba, mocarstwowe aspiracje zakładają organizację szkolenia zakrojoną na szeroką skalę, a zwieńczeniem całego systematycznie wcielanego w życie projektu, ma się stać sukces międzynarodowy kadry tego kraju. Co z tego na dłuższą metę wyniknie dla stanu kontynentalnej piłki – trudno wyrokować. Na pewno entuzjazm i wzrost popularności „kopanej” znajdzie także ekonomiczne przełożenie. Wszak Państwo Środka zamieszkuje ponad półtora miliarda potencjalnych kibiców piłki nożnej.
Twórcy start-upów i innowacyjnych rozwiązań – generalnie na Wschód od Europy – wietrzą futbolowy interes. Jak pewien producent z Polski ze swoim robot-goalkeeperem, zaprogramowanym w taki sposób, że potrafi bronić uderzenia piłki, lecącej z prędkością nawet 100 km/h!
Póki co, twórcy tego gadżetu rozważają możliwość jego sprzedaży w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Można domniemywać, że choćby w kontekście zaplanowanych na 2022 rok w Katarze mistrzostw świata, rynek bliskowschodni jest równie perspektywiczny i nęcący dla „piłkarskiego” biznesu. Prawdopodobnie podobnych inicjatyw, podbijających serca i umysły nowych fanów piłki nożnej, będzie szybko przybywało.
Wyceń eksport do Chin:
Brak komentarzy