Patrzę na statystyki i patrzę na doświadczenia kolegi-przedsiębiorcy. Patrzę i… dochodzę do wniosku, że import z Hiszpanii – naturalnie, solidnie przemyślany – musi się opłacać.
Weźmy na początek dane. Suche, ale wiele mówiące o handlowej rzeczywistości polsko-hiszpańskiej, liczby. W 2014 i 2015 roku import z Hiszpanii rósł rok do roku po 20-25 punktów procentowych. Co więcej, w obu tych latach był pod względem wartościowym większy niż eksport! W 2015 wyniósł blisko 4,8 miliarda euro. To tym bardziej godne odnotowania, że w latach 2011 – 2013 sytuacja była diametralnie różna: więcej na Półwysep Iberyjski sprzedawaliśmy niż kupowaliśmy. Jednocześnie – co ciekawe – w całym wwozie do Polski z krajów Unii Europejskiej to zaledwie 1,5 procenta całego importu. Nader skromnie, zważywszy na potencjały gospodarcze i demograficzne obu krajów.
Co importujemy z Hiszpanii? Poniżej kategorie produktów najczęściej kupowanych przez rodzimych przedsiębiorców:
- statki powietrzne, jednostki pływające,
- urządzenia mechaniczne i elektryczne, do rejestracji odbioru dźwięku,
- produkty pochodzenia roślinnego (oliwa z oliwek),
- produkty przemysłu chemicznego,
- wyroby z metali nieszlachetnych,
- tworzywa sztuczne i wyroby z nich, kauczuk
- produkty rolno-spożywcze (cytrusy, pomidory, produkty rybne, wino, tytoń)
Przy tej ostatniej kategorii na chwilę się zatrzymajmy… Przykład znajomego, który właśnie z bogactwa doznań kulinarnych, oferowanych przez Hiszpanię postanowił uczynić sposób na biznes. Choć z owego bogactwa uszczknął raptem kawałeczek. Otóż, znudziwszy się działalnością programistyczną, nawiązał kontakt z dostawcą win i zamiast grzebać w elektronice, zaczął się imać sprzedażą przez Internet kulinarnych, okolicznościowych kompozycji, w których pierwszoplanową rolę grały owe szlachetne trunki.
Jako, że interes rozwijał się w najlepsze, postanowił pójść za ciosem. Bogactwo doznań ograniczył do tych rodem z Katalonii. Tapasy z Barcelony sprzedawał początkowo z food trucka i okazało się, że trafił w upodobania klientów. Mobilny pojazd odstawił na zaplecze otwartej niedawno knajpy. Lokalu, w którym serwuje i tapasy i wykwintne wina. I to gdzie? W samym śródmieściu Gdyni, w okolicy ulicy Świętojańskiej!
Można? Można! Szukajmy dostawców, bo import z Hiszpanii się opłaca.
Brak komentarzy