Jak nie kijem go, to pałką. Transport drogowy towarów ma ostatnio powody do narzekania. Najpierw kłopoty po embargu na handel z Rosją, teraz regulacje, które w dużej mierze mogą nadwerężyć potencjał samochodowych przewoźników.
Transport drogowy do niedawna miał się nad wyraz dobrze. Rodzimi przewoźnicy cieszyli się (i chyba nic się tutaj nie zmieniło) dobrą reputacją i byli uznawani za konkurencyjnych względem swoich zagranicznych odpowiedników. Wszystko jednak wskazuje na to, że okres prosperity dobiegł końca. Niestety…
Lista plag, spadających na nich w ostatnim czasie, jest długa i – przyglądając się kolejnym legislacyjnym inicjatywom – niewyczerpana. Zacznijmy od zewnętrznego, unijnego „podwórka”, bo utrudnienia w wymianie handlowej z Rosją dotykają raczej sfery polityki niż gospodarki.
- Polski transport drogowy okazał się tak dobry i niedościgniony, że osiem krajów europejskich, w dużej mierze „starej” Unii z Niemcami na czele plus Skandynawia zawarło sojusz drogowy, wprowadzając przepisy, mające na celu – w ich ocenie – walkę z dumpingiem socjalnym, czyli niższymi płacami dla kierowców TIR-ów w Europie Środkowo-Wschodniej.
- Nasi zachodni sąsiedzi poszli jeszcze dalej: zakazali w dni wolne od pracy spania kierowcom w kabinach ich pojazdów, nakazując jednocześnie odpoczynek w hotelach.
O tym, że nieszczęścia chodzą parami, polscy przewoźnicy przekonują się na własnej skórze. Nie dość bowiem, że zebrali cięgi na międzynarodowym poletku, to nóż w plecy wbija im własny rząd. Mocne słowa? Może i tak, ale jak inaczej nazwać wdrażanie regulacji, które osłabiają potencjał firm transportowych, a na celu zdają się mieć jedynie pompowanie pieniędzy do budżetu. Weźmy przykład: od dwóch miesięcy obowiązują przepisy, w myśl których należy zgłaszać celnikom przewóz ciężarówką towarów wrażliwych jeszcze przed wyruszeniem w trasę. Błąd w tak krótkim okresie zdążyło popełnić 30 tysięcy podmiotów. Skutek? Kary sięgające nawet 15 tysięcy złotych. Mało tego: decydenci na tym nie poprzestają. Niebawem wejdzie w życie prawo, umożliwiające nałożenie mandatu do wysokości 15 tysięcy złotych. Do tej pory maksymalna kwota wynosiła 10 tysięcy.
W obliczu tych wszystkich uwarunkowań nie dziwi, że krajowy transport drogowy tonie w długach. Według danych KRD S.A. – to już 664 miliony złotych. W ciągu roku zadłużenie wzrosło o 150 milionów!
Przeczytaj także: Co lepsze: transport drogowy czy transport morski.
Brak komentarzy