Projekt trasy łączącej kilka krajów byłego bloku wschodniego i południowej Europy, ma być szansą komunikacyjnego rozwoju i bodźcem, który jeszcze mocniej rozpędzi rynek zaangażowanych państw. Patrząc na przebieg szlaku i jego założenia, pojawiają się jednak ogromne wątpliwości.
O SAMEJ TRASIE
W Europejski szlak komunikacyjny „północ-południe” zaangażowanych jest siedem państw – Litwa, Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria i Grecja. Z inicjatywą budowy szlaku, władze wymienionych krajów wyszły w 2006 roku, na konferencji w Łańcucie. Łącznie połączy kilkaset kilometrów dróg ekspresowych i autostrad. W Polsce częścią trasy będą drogi S-12, S-16, S-19, S-61 i A4.
ZAŁOŻENIA SĄ ŚWIETNE
Szlak Via Carpatia ma być główną trasą komunikacyjną dla krajów byłego Układu Warszawskiego, oraz Grecji. Z założenia ułatwi transport na granicy Unii Europejskiej, krzyżując się z trasą rosyjsko-europejską. Wszystkie odcinki szlaku, mają być autostradą, lub drogą ekspresową. Połączy on port w Kłajpedzie z Salonikami.
Według wnioskodawców, trasa jeszcze mocniej zintegruje kraje wschodniej części Unii. Ma mieć pozytywny wpływ na wymianę handlową, rozmowy dyplomatyczno-polityczne i zwiększenie siły transportowej zaangażowanych państw.
PO PIERWSZE – NIE JEST WCALE TAK RÓŻOWO
Trasa może nie mieć takiego znaczenia, jak chcą projektanci i politycy. Dlaczego? Konkurencją (której częścią notabene będzie Via Carpatia) jest transeuropejska sieć transportowa (w skrócie TEN-T). Moloch komunikacyjny bazuje na transporcie drogowym, kolejowym i wodnym. Jego trasy prowadzą w cztery strategiczne strony Unii.
Wschodnia trasa nie ma żadnego sensu, patrząc na rozbudowany plan TEN-T, a z pewnością nie będzie jego znaczącą częścią. Ewentualnie uzupełni planowany układ. Biorąc pod uwagę, że szlak wschodni nie będzie główną trasą europejską, nie da również spodziewanego bodźca w rozwoju komunikacyjnym.
Z powyższej analizy wynika, że Via Carpatia ma znaczenie czysto polityczne i propagandowe. Jednak, czy jest to korzystne dla Polski?
TRÓJMIASTO MOŻE STRACIĆ
Planowany szlak połączy dwa porty – litewską Kłajpedę i greckie Saloniki. Z pewnością sprawi, że obydwa ośrodki urosną w siłę, odjeżdżając konkurencji z państw sąsiednich. Utracą na tym duże, polskie porty, w tym Gdańsk i Gdynia.
Region nadbałtycki, wykorzystując potencjał Via Carpatii przekieruje ruch w stronę Litwy. Na pewno przyciągnie klientów z Ukrainy i Białorusi. Tym bardziej dziwi fakt, że takie rozwiązanie zaproponowali sami Polacy.
Według polskich władz, trasa będzie korzystna dla naszych portów, ze względu na połączenie drogowe. Ma nakierować większość morskich połączeń do Trójmiasta, dzięki komunikacji z resztą kraju i pozostałą częścią Europy. Prognozy te są bardzo optymistyczne, bo aktualnie takich kontrahentów zbyt wielu nie ma, a mały port w Kłajpedzie zaczyna bardzo prężnie rozbijać się na rynku.
LEKIEM JEST WSPÓŁPRACA
Wymiana handlowa na linii polskie porty – Kłajpeda mogłaby być motorem napędowym dla obydwu stron. Do uruchomienia takiego szlaku nie jest jednak konieczna trasa wschodnia. Wydaje się więc, że jej istnienie ma podłoże czysto polityczne (bez ekonomicznych przesłanek), a wiodąca rola naszego kraju przy projekcie, jest tylko propagandowym i PRowym zabiegiem.
Budowa ciągu komunikacyjnego przewidziana jest jednak na lata i nie wiadomo, czy dojdzie do pełnego skutku. Ewentualne zmiany na szczytach władz w zainteresowanych Państwach mogą sprawić, że projekt zostanie tylko marzeniem rządzących.
Brak komentarzy