„Zakaz handlu” zarżnie porty?


Zakaz handlu - porty
Zakaz handlu - porty

Jak nie kijem go, to młotkiem. Parę lat temu decyzja lokalnego samorządu o znacznym podniesieniu podatku od nieruchomości, mocno mogła pokiereszować finansowo porty. Teraz porty i zlokalizowane na ich obszarach spółki doznają uszczerbku – i to poważnego – ze względów –  a jakże -ideologicznych. Pichcona od niedawna przez NSZZ „Solidarność” ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę zawiera zapisy, od których włos się jeży na głowie – swoim zakresem podmiotowym obejmuje bowiem między innymi… terminale kontenerowe. To swoiste kuriozum!

W artykule 2 owego legislacyjnego bubla – bo chyba tak można bez cienia przesady określić rzeczoną regulację, abstrahując od rozstrzygania: słusznie czy niesłusznie zakazywać handlu w niedzielę – projektodawcy, oprócz placówek handlowych, wymieniają „podmioty, świadczące usługi na rzecz handlu”. Zaliczają do nich – o zgrozo! – centra logistyczne, magazynowe, dystrybucyjne i właśnie terminale przeładunkowe. Prawdopodobnie trudniej znaleźć mniej finezyjny sposób, żeby ukatrupić coraz lepiej funkcjonujące porty!

Po cholerę w takim razie Porty 24, usprawniające pracę terminali, które mogą skutecznie konkurować z innymi?! Po co z takim pietyzmem budowana potęga DCT i BCT, czy rosnące obroty terminali śródlądowych? Po to,  żeby armatorzy zwinęli interesy z Polski i przenieśli je do Rostocku lub Hamburga? I wszystko w imię ideologicznych frazesów? Nie potrafię wytłumaczyć sobie, jakimi motywami kierowali się pomysłodawcy przepisów, zabraniających normalnej pracy w niedzielę. Przecież to nie kwestia wyboru pani Lusi – ekspedientki na kasie, tylko tego, czy porty wygrają wyścig o klientów z zagraniczną konkurencją, czy go przegrają! Co gorsza – jej finansowe konsekwencje poniosą rzesze ludzi, zatrudnionych w szeroko rozumianym przemyśle morskim.

Oczywiście, projekt ustawy jest jeszcze na takim etapie procedowania, że można tę „niedoskonałość” naprawić. Dlatego Rada Interesantów Portu Gdynia wystosowała pismo do przewodniczącej sejmowej komisji gospodarki morskiej, Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, w którym zwraca uwagę na destrukcyjność regulacji. Czytamy w nim między innymi, że „(…) zatrzymanie przeładunków spowoduje przesunięcie części towarów do Niemiec, Belgii, Holandii oraz Litwy; w przypadku gdyńskiego portu ok. 300 000 TEU odbywa się w weekendy ze względu na specyficzną rotację statków w serwisach bałtyckich i – last but not least – w konsekwencji utraty przeładunków nastąpi zmniejszenie wpływów i podatkowych do Skarbu Państwa (…)”

Wydaje mi się, że bardziej dobitnie nie trzeba tego artykułować. Wierzę, że ustawodawca się opamięta i powstrzyma się od działań, zarzynających kurę znoszącą złote jajka.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź